Zuuuuupa......
Cześć!
Dzisiaj o zupie. Bo
jestem zawiedziona: wczoraj na kolację goście dostali resztkę zupy
z obiadu – a mnie nie dali!
Głośno domagałam się
sprawiedliwości i wreszcie troszkę zupki dostałam.
Przecież dobrze wiedzą,
jak bardzo, bardzo lubię porządne, gęste zupy i mogę je jeść na
śniadanie, obiad i kolację. Co prawda zupa – niezupa śniadaniowa
to raczej gęsty glutek z kaszy jaglanej z bakaliami, ale teraz, gdy
nastał sezon śliwkowy jest nieco odmieniona i już mi się tak nie
nudzi. Czekam, aż dojrzeją gruszki – będzie jeszcze lepsza.
Babcia twierdzi, że mają
dużo więcej katro... karo..., no – czegoś takiego, co ma
marchewka (zwana przeze mnie marfefką) i są dobroczynne na wątrobę.
To takie zupy mogę jeść
codziennie:)
Motto
na dziś: Nic
się nie martw, jak zostanie ci zupa z obiadu – zjedz ją
na kolację, a najlepiej zamiast kolacji.
Dyniowa zupa dla 4
osób
- obrać 4 marfefki, pietruszkę, kilka ziemniaków
- pokroić w kostkę 2 cebule
- zgnieść 2 ząbki czosnku pokroić jedną średnią dynię hokkaido (ze skórką!) w grubą kostkę. Kto nie ma takiej dyni – może to samo zrobić ze zwykłą, ale bez skóry.
- zagotować około 2 litrów wody, dodać szczyptę świeżego lub suszonego lubczyku, potem marfefkę, pietruszkę i ziemniaki
- posolić, a potem dodać 2 łyżki stołowe octu jabłkowego
- trochę gotować, potem dodać łyżeczkę sproszkowanej kurkumy i na koniec wrzucić dynię. Nie gotować dłużej niż 10 minut, bo dynia się rozpadnie i nie będzie taka mniam mniam.
na suchej patelni i posiekanymi (nie za dokładnie) pestkami dyni. Ładnie wygląda też z siekaną natką pietruszki.
Do dzieła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz