Nie
żegnam pomidorów
Ach
te nasze pomidorki...
Sami
zobaczcie na zdjęciu – jakie śliczne!
W
tym roku obrodziły niesamowicie. Trzeba bardzo podlewać,
podwiązywać i dbać. Pomagam przy tym chętnie, bo mi się taka
praca podoba.
Właśnie
się już kończą. Trzeba jakoś zagospodarować je na zimę, ale
babcia nieprzystojnymi wyrazami opatruje konieczność robienia
przecierów w butelki. Podobno to dużo papraniny, choć efekt
gwarantowany.
Wyobraźcie
sobie, że pewna miła turystka poradziła nam jak schować pomidory
w słoiki i się nie zapracować na śmierć.
To
proste:
sparzyć
bardzo dojrzałe pomidorki (naszym już pęka skórka, więc czasem
sama schodzi) i obedrzeć ze skóry. Potem pokroić w dowolne
kawałki, upchać w litrowy słoik, posolić (pół łyżeczki od
herbaty), zakręcić porządnie i wstawić do pasteryzacji. Gotować
jakieś 15 minut, zostawić do ostygnięcia.
Tak
zapakowane pomidory zimą wrzucić do blendera, zmiksować (razem z
pestkami – a jakże!) i do gara. Zupa lub sos gotowe!
Nie
żegnamy więc pomidorów do następnego sezonu: zostawiamy sobie
przyjemność na dłużej.
Smacznego!
Och Kochane, widzę że trzeba często zaglądać, bo dzieje się tutaj, a dzieje :) Mam nadzieję, że dane mi będzie spróbować dyńki już za parę dni.
OdpowiedzUsuńBuziaki i do zobaczenia.