Cykata?
Czy ona cyka?
Nie wiem, co to jest – może mi ktoś pomoże rozwiązać zagadkę,
która pojawiła się w książeczce babci o naturalnej uprawie
ogrodu. Napisała ją przed wieloma laty pani Sussanne Bruns w serii
„Rady dziadka ogrodnika” część III.
Kto ma
talent do przygotowywania przetworów, może zadziwić swoich gości.
Dynia w słodko-kwaśnej zalewie jest przysmakiem wcale niepośledniej
kategorii. Pierwszy przepis liczy sobie już 150 lat i przez ten czas
nie uległ znaczącym ulepszeniom. Moja babcia zawsze przygotowywała
dynię według tej receptury, ku naszemu ogromnemu zadowoleniu. (…)
*
Dynię
kroimy w podłużne pasy i łyżką usuwamy włókna. Potem obieramy.
Kawałki
dyni moczymy przez 48 godzin w occie (piwnym, jabłkowym lub winnym),
następnie osączamy na sicie.
Cukier
(ważący tyle samo, co dynia) rozpuszczamy w niewielkiej ilości
wody, gotujemy, klarujemy. Dodajemy według uznania cynamon w
kawałkach i goździki, do smaku również imbir.
Wkładamy
kawałki dyni i gotujemy do miękkości (około 5-10 minut). Powinny
stać się szkliste i miękkie, ale nie za miękkie. Ugotowaną dynię
wkładamy do słoików i zalewamy roztworem cukru.
Tak
przygotowana dynia może stać w słoikach latami, a z czasem nawet
zyskuje coraz lepszy aromat.
*
Drugi
przepis jest w pewnym sensie kontynuacją poprzedniego, tylko dynia
ma być w tym przypadku wysuszona i może być stosowana podobnie jak
cykata.
Do
gotowania dyni należy dodać dużą ilość skórki cytrynowej.
Potem odstawiamy wszystko na kilka dni, aby dynia przeszła aromatem
cytrynowym.
Następnie
dynię wyjmujemy i osączamy. Kawałki rozkładamy na talerzu i
posypujemy cukrem. Gdy później bardzo wolno ususzymy dynię w
piekarniku (lub suszarce) otrzymamy wspaniałą namiastkę cykaty.”
Widzicie: cykata! Ciekawi mnie o co chodzi...
Brzmi całkiem nieźle, ale co z tym się robi?
My dalej pasiemy się dyniami.
Niestety nie wszystkie eksperym... do.. doświadczenia
są udane. Ostatnio upiekliśmy dynię w nowym piekarniku, ale on tak
dobrze grzał, że zrobiła się sucha jak wiórek.
Nie za bardzo się udała, choć była w smaku pyszna i
potem dała się zmiksować z olejem na wspaniałą pastę do chleba.
Taką słodką, że hej!
Babcia mówi, że trzeba było ją piec dużo krócej, a
nie 40 minut i przykryć w foremce, żeby nie traciła wilgoci. Sos –
zamiast być sosem – zrobił się zapieczonym ciastem.
No cóż.
W kuchni czasem tak właśnie bywa.
Pozdrawiam wszystkich miłośników dyń.
Do zobaczenia!
o jak miło!
OdpowiedzUsuń