czwartek, 15 września 2011

Cykata?

Czy ona cyka? Nie wiem, co to jest – może mi ktoś pomoże rozwiązać zagadkę, która pojawiła się w książeczce babci o naturalnej uprawie ogrodu. Napisała ją przed wieloma laty pani Sussanne Bruns w serii „Rady dziadka ogrodnika” część III.

Dynia na sposób babci – dwa przepisy.

Kto ma talent do przygotowywania przetworów, może zadziwić swoich gości. Dynia w słodko-kwaśnej zalewie jest przysmakiem wcale niepośledniej kategorii. Pierwszy przepis liczy sobie już 150 lat i przez ten czas nie uległ znaczącym ulepszeniom. Moja babcia zawsze przygotowywała dynię według tej receptury, ku naszemu ogromnemu zadowoleniu. (…)

*
Dynię kroimy w podłużne pasy i łyżką usuwamy włókna. Potem obieramy.
Kawałki dyni moczymy przez 48 godzin w occie (piwnym, jabłkowym lub winnym), następnie osączamy na sicie.
Cukier (ważący tyle samo, co dynia) rozpuszczamy w niewielkiej ilości wody, gotujemy, klarujemy. Dodajemy według uznania cynamon w kawałkach i goździki, do smaku również imbir.
Wkładamy kawałki dyni i gotujemy do miękkości (około 5-10 minut). Powinny stać się szkliste i miękkie, ale nie za miękkie. Ugotowaną dynię wkładamy do słoików i zalewamy roztworem cukru.
Tak przygotowana dynia może stać w słoikach latami, a z czasem nawet zyskuje coraz lepszy aromat.

*
Drugi przepis jest w pewnym sensie kontynuacją poprzedniego, tylko dynia ma być w tym przypadku wysuszona i może być stosowana podobnie jak cykata.
Do gotowania dyni należy dodać dużą ilość skórki cytrynowej. Potem odstawiamy wszystko na kilka dni, aby dynia przeszła aromatem cytrynowym.
Następnie dynię wyjmujemy i osączamy. Kawałki rozkładamy na talerzu i posypujemy cukrem. Gdy później bardzo wolno ususzymy dynię w piekarniku (lub suszarce) otrzymamy wspaniałą namiastkę cykaty.”

Widzicie: cykata! Ciekawi mnie o co chodzi...
Brzmi całkiem nieźle, ale co z tym się robi?

My dalej pasiemy się dyniami.
Niestety nie wszystkie eksperym... do.. doświadczenia są udane. Ostatnio upiekliśmy dynię w nowym piekarniku, ale on tak dobrze grzał, że zrobiła się sucha jak wiórek.
Nie za bardzo się udała, choć była w smaku pyszna i potem dała się zmiksować z olejem na wspaniałą pastę do chleba. Taką słodką, że hej!
Babcia mówi, że trzeba było ją piec dużo krócej, a nie 40 minut i przykryć w foremce, żeby nie traciła wilgoci. Sos – zamiast być sosem – zrobił się zapieczonym ciastem.
No cóż.
W kuchni czasem tak właśnie bywa.
                                                                                                                             






Pozdrawiam wszystkich miłośników dyń.
Do zobaczenia!


                                                                               

1 komentarz: